Tak naprawdę, minęło dużo, dużo więcej lat. Mój ojciec, Bogdan Strojny, rozpoczął
praktykę w zawodzie zegarmistrzowskim już w roku 1925, w wieku zaledwie 17 lat.
Pierwszy egzamin czeladniczy zdał w roku 1928, czego dowodem jest bardzo zniszczony,
ale oryginalny dokument.
Jak widać, pierwsze kroki w zawodzie stawiał w Poznaniu, zresztą pochodził
z tamtego regionu Polski. Urodził się w Śremie, a wychował w Wągrowcu
w poznańskiem. Nikt z nas nie wie jak potoczyły się Jego dalsze losy i
dlaczego znalazł się w Krakowie, ale pewne jest, że w latach trzydziestych
rozpoczął tutaj pracę, a w roku 1941 założył swój własny sklepik. W okresie
okupacji niemieckiej zdał egzamin mistrzowski w zawodzie zegarmistrza.
Bogdan Strojny jako jeden z pierwszych w Polsce zauważył dotkliwy brak fachowej
literatury dla zegarmistrzów na polskim rynku i napisał książkę pt. „ZARYS
NAUKI O ZEGARZE”, która została wydana w Poznaniu w roku 1938. W
pierwszej części swojej książki Tata pisze: „Czas to potęga nadnaturalna,
to olbrzym idący wciąż naprzód bez przeszkód, którego ujarzmić mogłaby
jedynie siła nadprzyrodzona.
Myśl zmaga się jednak z czasem w odwiecznej walce. Geniusz ludzki,
choć nie pojął jeszcze istoty czasu, choć nie umie ogarnąć go swym rozumem,
zdołał przecież poznać pewne jego tajemnice i potrafił znaleźć środki,
które pozwoliły człowiekowi zmierzyć każdą przemijającą chwilę. Wydartą
naturze tajemnicę wyzyskał geniusz dla pracy zorganizowanej, ekonomicznej,
dla postępu .”
Wydaje mi się że są to słowa uniwersalne, aktualne również dziś, po prawie 60 latach od chwili ich napisania.
Jeżeli ktoś z Państwa jest zainteresowany losem naszej firmy w okresie powojennym, pozwolę sobie odesłać Go do pracy konkursowej mojej córki Małgorzaty, która odpowiedziała na propozycję Fundacji Batorego i napisała wypracowanie pt. „Zabić zegarmistrza” dotyczące losu Polaków w latach 1945-1956.
Ze swojej strony chciałbym dodać kilka słów na temat „historii” naszej firmy z ostatnich kilku lat. W roku 1990 właścicielka kamienicy przy ulicy Sławkowskiej 4, gdzie znajdował się nasz stary, maleńki zakład, zażyczyła sobie opuszczenia lokalu w ciągu trzech miesięcy. W sposób uwłaczający jakimkolwiek normom dobrego wychowania, wyrzuciła nas, nie dając szansy na przeprowadzenie chociażby krótkiej rozmowy wyjaśniającej.
I właśnie w odpowiedzi na zachowanie tej osoby i wielu innych, podobnych jej właścicieli kamienic, powołałem wspólnie z innymi pokrzywdzonymi „KOMITET OBRONY RZEMIEŚLNIKÓW”. Spotykałem się wtedy z wieloma zarzutami, często nawet ze strony bardzo bliskich znajomych.„Niby jesteś za zmianami, nienawidziłeś ‘komuny’, a teraz organizujesz coś na kształt ‘stare wróć’”.
Postaram się teraz, po 7 latach odpowiedzieć krótko na tamte zarzuty. Największym dorobkiem każdej firmy jest jej klient, przyzwyczajony do miejsca, do profilu działalności, do jej właściciela. Podpisanie ustawy która pozwalała w ciągu trzech miesięcy zlikwidować rzemieślnika, który na przykład, tak jak nasza rodzina, 50 lat pracował na swoją dobrą reputację, uważam do dzisiaj za wielki skandal. Dlaczego proces przekazywania lokatorskich mieszkań trwa tak długo i jest do dzisiaj nie rozwiązany?
W roku 1991 zwolnił się lokal, który obecnie zajmujemy i po uzyskaniu zgody Radnych Miasta Krakowa przydzielono go mnie. Niestety tylko „na chwilę”. Komitet Obrony Rzemieślników wywalczył jedno - żaden lokal zajmowany przez rzemieślnika nie był wystawiany na przetarg. Ci ludzie mogli spać spokojnie, jednak ja w dalszym ciągu musiałem walczyć. Pomimo posiadanej przeze mnie pisemnej zgody Pana Prezydenta Bachmińskiego na zwolnienie z przetargu lokalu zajmowanego przez Firmę Strojny, lokal „poszedł na przetarg”. Bitwę o naszą przyszłość wygraliśmy. Jakim kosztem utraty zdrowia i nerwów wiem tylko ja i moja żona i nie chciałbym już więcej na ten temat pisać.
Polityka lokalowa Miasta w następnych latach okazała się bardzo rozsądna. Dzięki nie podwyższaniu stawek czynszowych do horrendalnych wysokości, dzięki podpisaniu ze mną wieloletniej umowy najmu na przyzwoitych warunkach, zdecydowaliśmy się na zainwestowanie ogromnych środków finansowych i urządziliśmy sklep jakiego na pewno żadna metropolia świata nie powstydziłaby się. Zyskała Firma STROJNY, zyskało i Miasto Kraków, które jest przecież właścicielem kamienicy, a na wykonanie remontu nie dołożyło ani jednej złotówki.
Firma nasza wygląda teraz imponująco. Sprzedajemy zegarki wielu znanych
na świecie firm, jak również wykonujemy usługi zegarmistrzowskie.Jest
to jedyny sklep w Polsce sprzedający tylko i wyłącznie wyroby zegarmistrzowskie.
Chcemy utrzymać właśnie taki profil działalności, ale nie wiadomo czy
nam się to uda. Jeżeli spotkamy się w roku 2001 z okazji 60-lecia istnienia
naszej firmy to znaczy, że mieliśmy rację. Wystarczą tylko zegarki.
Praca uczennicy I klasy IV Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie Małgorzaty Strojnej zgłoszone na konkurs Fundacji im. Stanisława Batorego pt. „Polska codzienność 1945-56”
„Zabić zegarmistrza”
Wspomnienia. Wojciech Strojny ur.04.04.1948r. w Krakowie, absolwent Politechniki Krakowskiej.
Małgosia Strojny : „Tato, w zeszłym tygodniu robiłyśmy z mamą porządki
na strychu i znalazłam tam Twoje zdjęcie, ale było chyba robione bardzo
dawno temu, bo jesteś na nim jakoś dziwnie ubrany.
Bogdan i Czesława Strojni, 1939r.
Ojciec: „ Gosiu, tak, to zdjęcie rzeczywiście było robione bardzo dawno temu, ale to nie jestem ja, tylko Twój dziadek Bogdan, którego niestety nigdy nie poznałaś i nie widziałaś ponieważ zmarł, kiedy ja miałem tylko 10 lat. Skoro jednak odnalazłaś to zdjęcie, o którego istnieniu nawet ja zapomniałem, to porozmawiajmy o historii życia Twojego dziadka, Bogdana Strojnego.
To wszystko, co Ci opowiem, jest tylko w małej części oparte na moich doświadczeniach. W latach powojennych, o których chcę Ci opowiedzieć ja sam miałem tylko kilka lat i wszystkie wspomnienia oparte są na przekazach ustnych Twojej babci czyli mojej mamy oraz Twojej prababci, mamy dziadka.
Bardzo mało pamiętam z tamtego okresu. Pamiętam nasz sklep zegarmistrzowski ze starą przedwojenną ladą, pamiętam nasze pierwsze rodzinne mieszkanie i oczywiście dobrze pamiętam twarz swojego ojca, leciutko uśmiechniętą, jakby bał się głośno roześmiać. Dopiero po wielu latach zrozumiałem jak mało powodów do radości miał Twój dziadek.
Na pewno mój ojciec rozmawiał ze mną bardzo dużo, ale ja, jak to mały chłopiec, niewiele z tego zapamiętałem. Jest jednak coś, czego nie zapomnę do końca życia.
Był rok 1958, rok w którym mój ojciec zmarł. Pamiętam, tata wrócił wieczorem z pracy bardzo zmęczony, wziął mnie na kolana i powiedział: „Wiesz co synku, ja chyba tego wszystkiego nie wytrzymam, ONI mnie zabiją”. Okropnie się wtedy przeraziłem. „Kto chce zabić mojego tatę? Kim są ONI?” Potrzeba było upływu bardzo wielu lat, żebym zrozumiał co wtedy chciał powiedzieć mój ojciec.
Ale po kolei. Pokaż następne zdjęcia. To jest zdjęcie Twojego dziadka z okresu, kiedy nie miał jeszcze swojego zakładu i pracował w firmie zegarmistrzowskiej Pana Bojarskiego w Krakowie. Był wtedy jeszcze kawalerem i z tego co wiem bardzo kochał swój zawód zegarmistrza.
Firma Bojarski, Kraków, 1938r.
Jako pierwszy w Polsce napisał książkę o zegarach, zegarkach i ich naprawie.
W latach trzydziestych naszego wieku, napisanie takiej książki i wydanie jej to był naprawdę wyczyn, szczerze podziwiam Go za to.
Wreszcie przyszedł rok 1939, druga wojna światowa, okupacja niemiecka Polski, czas terroru i przemocy. Nie wiem, być może mylę się, ale sądzę, że gdyby mój ojciec mógł przemówić, powiedziałby: „To nie były najgorsze lata, najgorsze przyszło potem.”
Zobacz, oto następne zdjęcie. Jest to wystawa naszego sklepu sfotografowana w roku jego otwarcia. Jak widzisz, napis „zegarmistrz” jest w języku polskim i niemieckim.
Witryna sklepu Bogdana Strojnego - 1941r. Kraków.
Pokażę Ci jeszcze jeden ciekawy dokument. Pierwszą umowę najmu na lokal jaką zawarł Twój dziadek z właścicielką kamienicy, również po polsku i po niemiecku. Zwróć proszę uwagę na powierzchnię jaką miał ten lokal - 8,5 m!
Muszę
przyznać, że Bogdan był bardzo odważnym człowiekiem.
W czasie okupacji niemieckiej otworzył malutki zakład zegarmistrzowski, kiedy po drugiej stronie tej samej ulicy Sławkowskiej, od wielu lat miał swoją siedzibę ogromny i bardzo znany w Krakowie sklep Jubilersko-Zegarmistrzowski Pana Cyjankiewicza. Jest takie powiedzenie: „Do odważnych świat należy”, a Twój dziadek jak widać tchórzem nie był. Okazało się; że malutki sklepik może skutecznie konkurować ze znaną krakowską firmą.
W roku 1943, czyli w rok po otworzeniu swojego zakładu, mój ojciec (wtedy 30 letni mężczyzna) pomyślał o założeniu rodziny, wynajął piękne dwupokojowe mieszkanie przy ulicy Mogilskiej, no i ożenił się z Twoją babcią, którą chyba jeszcze pamiętasz. W rok później urodził się Twój wujek Andrzej.
O czym mogła wtedy marzyć taka młoda rodzina? Oczywiście tylko o jednym: o zakończeniu wojny i rozpoczęciu swojego życia w wolnej Polsce.
Rok 1945 przyniósł zakończenie wojny i tak upragnioną przez wszystkich wolność.
Pierwsze lata po wojnie nie zwiastowały niczego groźnego. Ojciec prowadził swój sklepik, gdzie sprzedawał i naprawiał zegarki oraz bardzo niewielkie ilości biżuterii. W 1948 roku urodziłem się ja. Ojciec był bardzo dumny i wydawałoby się, że już nic nie może zagrozić szczęściu takiej rodziny.
Chyba gdzieś około roku 1950 zaczęły się kłopoty. Okazało się, że prywatna osoba jaką był Twój dziadek nie może prowadzić działalności handlowej. Pewnego dnia do małego sklepiku weszło dwóch panów w asyście milicjanta i zarekwirowali wszystko, co posiadała nasza rodzina. Po prostu Polska Ludowa okradła Twojego dziadka, tłumacząc ten fakt dobrem ogółu społeczeństwa.
W tym dniu mój ojciec stracił wszystko, co posiadał w sklepie i nie wolno mu było już więcej niczego sprzedać. Na szczęście był On świetnym fachowcem i mogliśmy żyć, bardzo skromnie, z pracy Jego rąk- czyli z naprawy zegarków.
Wydawałoby się, że to powinien być koniec kłopotów, że silne młode państwo ludowe wystarczająco poniżyło tego człowieka. W roku 1952 młode silne państwo ludowe stwierdziło, że trzeba jeszcze tego człowieka pozbawić Jego mieszkania. Mieszkanie, jak już mówiłem Ci wcześniej, ojciec wynajął od właściciela kamienicy. Po wojnie wszystkie domy i kamienice zostały odebrane właścicielom, a więc państwo stało się właścicielem wszystkiego. Skoro byli właścicielami, robili co tylko chcieli. Nasze mieszkanie, jak się później okazało, bardzo spodobało się szeregowemu pracownikowi Urzędu Bezpieczeństwa i to wystarczyło, żeby usunąć z niego czteroosobową rodzinę mieszkającą tam od 10 lat. Oczywiście dostaliśmy mieszkanie zastępcze. Zakwaterowano nas wraz z innymi trzema rodzinami w mieszkaniu, gdzie była tylko jedna łazienka i to tak pechowo usytuowana, że wchodziło się do niej przez nasz pokój. Pamiętam do dziś te wieczorne wycieczki lokatorów, chcących skorzystać z łazienki. Wyobraź sobie, że do naszego domu pewnego dnia przychodzi kilku urzędników i informuje nas, że mamy trzy dni na opuszczenie go, bo tutaj będzie mieszkać kto inny.
Powiem Ci szczerze, że do dzisiaj nie jestem w stanie zrozumieć, w jaki sposób system komunistyczny chciał na dłuższą metę sprawować władzę, jeżeli podstawy tego systemu opierały się na złodziejstwie i nie poszanowaniu jakichkolwiek form własności.
Rok 1955 przyniósł ze sobą nowe niespodzianki. Twój dziadek popełnił przestępstwo. Jeden z klientów, a był to prawdopodobnie pracownik urzędu bezpieczeństwa, poprosil o sprzedanie mu używanego zegarka, jakich mój ojciec jako zegarmistrz miał wiele. O fakcie tym został poinformowany Urząd Skarbowy oraz milicja. Nie chcę w szczegółach opowiadać Ci o poniżających rewizjach w sklepie i w domu, o karach pieniężnych jakie musieliśmy zapłacić za prowadzenie nielegalnego handlu, ani o dniach spędzonych w więzieniu. Młode, silne państwo ludowe pokazało co potrafi, przestępca został ukarany.
Teraz chyba już rozumiesz, co miał na myśli mój ojciec, gdy mówił: ” ONI chyba chcą mnie zabić”.
Człowieka można „zabić” na wiele sposobów. Jednym z nich jest odebranie mu jego wolności osobistej, pozbawienie Go możliwości działania, uczynienie Go niewolnikiem systemu politycznego.
Bogdan Strojny, 1945r.
Jak potoczyły się dalej losy naszej rodziny to mniej, więcej wiesz, ale pozwól że Ci przypomnę. Po śmierci mojego Taty zakład zegarmistrzowski poprowadziła Twoja Babcia, Czesława To była bardzo dzielna kobieta, a może tak jak ja teraz, chciała coś udowodnić?
Młoda, silna Polska Ludowa stępiła swoje pazurki, a tak naprawdę co było do ukradzenia zostało ukradzione. Teraz należało pokazać, co się samemu potrafi; a PRL nie potrafiło nic poza głoszeniem haseł i sloganów. W każdym razie moja matka miała odrobinę spokoju, okazało się, że rzemieślnik to nie wróg ludu a nawet jego przyjaciel.
Pomimo, że tradycje zawodu zegarmistrzowskiego były bardzo silne w naszej rodzinie, matka nie chciała nawet słyszeć, żeby którykolwiek z nas miał z tym coś wspólnego. Twój wujek Andrzej (czyli mój brat) ukończył medycynę i jest teraz lekarzem, a ja jak wiesz ukończyłem Politechnikę Krakowską i przez wiele lat wykonywałem zawód inżyniera. A jednak gdzieś tam w środku mnie zawsze coś się tliło, coś ciągnęło mnie w stronę zegarmistrzostwa. Będąc już dorosłym człowiekiem, kiedy tylko miałem czas pomagałem swojej mamie, a po Jej śmierci „rzuciłem” zawód inżyniera i zająłem się naszym sklepikiem.
Rok 1990 wraz z upadkiem komuny pozwolił ludziom, którzy chcieli pracować i działać wykazać się swoimi możliwościami. Chociaż utraciliśmy lokal zajmowany przez nas dotychczas; ja nie utraciłem nadziei, wręcz przeciwnie, powiedziałem sobie: „Teraz, Tato, ja zrobię to czego nie pozwolono Tobie zrobić”.
Przez 50 lat moja rodzina bała się wymienić cokolwiek w sklepie, ponieważ wymiana lady, krzesła czy chociażby lampy wiązała się z ryzykiem wymierzenia domiaru za ukrywanie dochodów. A więc w Polsce Ludowej nikt niczego nie robił, no bo po co, żeby się narażać? W ciągu kilku ostatnich lat z małego sklepiku zegarmistrzowskiego powstał jeden z największych sklepów firmowych z zegarkami w Krakowie. Największe i najlepsze firmy zegarmistrzowskie na świecie zabiegają o prawo eksponowania swoich towarów w naszym sklepie. Jak wiesz wykonujemy teraz remont generalny sklepu oraz gotyckiej piwnicy, w której przez wieki goniły szczury. Teraz będzie służyć ekspozycji przepięknych wyrobów jubilerskich. Turyści z całego świata, odwiedzający nasze miasto powiedzą: „Polacy potrafią, trzeba im tylko na to pozwolić”.
Firmowy Sklep Zegarmistrzowski Wojciecha Strojnego 1992r.
Otwarcie nowej kolekcji Swatcha w sklepie Wojciecha Strojnego.
Wojciech Strojny rok 1996.
Kończąc swoje opowiadanie, chcę Cię córeczko prosić o jedno: nigdy nie pozwól sobie zabrać Twojej wolności osobistej, słuchaj dobrych i mądrych rad, ale niech nikt nie steruje Tobą i nie mówi, że ma monopol na władzę i wie lepiej co jest dla Ciebie dobre. Dziadek Bogdan na pewno tam „z góry” patrzy na nas z dobrotliwym uśmiechem na ustach, a może teraz ma ochotę, żeby roześmiać się głośno. Na pewno tak . |